Opowieść o wolności, o wyrażaniu siebie na swój sposób, o smakowaniu życia. To śpiewanie po włosku do łąki pełnej kwiatów, że jest piękna (nie umiejąc włoskiego).
Pozwalam sobie na eksplorowanie tego co kryje się za rogiem mnie. Obieram się z warstw, obnażam sama przed sobą, pozbawiając w ten sposób amunicji wewnętrznego krytyka.
Tańczę w duszy mogąc iść przed siebie bez strachu „co inni pomyślą”. Uwalniającą stała się akceptacja, że jestem tutaj, że tworzę, że to po mojemu. Że jestem artystką i że nikomu nic do tego co z tego wychodzi. Te twory, choć nieidealne – są moje. To marzenia, to radość z przebywanej drogi. Nie muszę być na włoskiej wyspie skąpanej w słońcu i kwiatach, aby poczuć La Dolce Vita. Tworzę przestrzeń wokół siebie. Wyzbywam się zdobienia pod dyktando trendów i mody. To mi ma się podobać.
La Dolce Vita – to kolejna ze stacji na mojej drodze ku twórczemu odrodzeniu. To warstwa blisko słodkiego środka. Po Głodzie – wychłodzeniu z braku akceptacji i przyzwoleń na siebie; po odkrywaniu kobiecości i po wyłapaniu wewnętrznej Marudy, głównej narzekaczki – przyszedł czas na cieszenie się życiem.
Czysta radość to tworzenie bez rozkmin „po co, na co, dlaczego, dla kogo?”. Objawia się szczerym dziecięcym zachwytem. Robię to, bo chcę, bo czuję, bo to uczucie wypełnia mnie całą od stóp po czubek głowy. Rozsmakowuję się w nim. To moja naturalna energia, niezmącona nikim, ani niczym. To wewnętrzne pierwotne wrażenie, że jestem tu, gdzie zawsze miałam być.
To prawda, którą utraciłam wraz z dorastaniem.
Powracam do niej. Obieram jak cebulę. Często śmierdzącą, nadgniłą i niewygodną. Nie chciałam patrzeć w tym kierunku przez lata. Odtrącałam tą naznaczoną traumami część siebie, żeby nie przeżywać, myśląc że bez niej będzie lepiej. Było, ale jak masz złamaną rękę i zbyt długo ignorujesz jej słaby stan – tracisz nie tylko ból, którego tak bardzo chcesz nie czuć. Tracisz radość posiadania sprawnej ręki i wszystkie z tym związane przywileje.
Jeśli posiadasz w sobie część, której nie słuchasz i nie chcesz na nią patrzeć, to nie widzisz też piękna, które stoi tuż za nią. To wolność. To pewność, że cokolwiek zrobisz – będzie dobre, bo Twoje, bo tak czułaś. Nie musisz rzucać swojego obecnego życia na rzecz malowania obrazów, czy pisania książek. Nie musisz rzucać etatu, żeby iść na swoje, bo ma być po Twojemu. Szukaj siebie w małych rzeczach. Załóż w wolny dzień ulubioną sukienkę, tak bez okazji. Kto Ci zabroni? To odnajdowanie radości w każdym zakątku życia, takim jakie prowadzisz.
Uwielbiam Twoje kadry, spojrzenie na świat i siebie. Czekam na kolejne etapy “drogi artysty” ❤️
Dziękuję Dominika za miły komentarz. To daje mi motywację do dalszych podobnych wpisów 🙂