Przejdź do treści

Light Scene

Michał i Dominika

Willa “Piękny Widok” idealnie wpasowała się w klimat ślubu, którym chcę się podzielić. Malownicza zieleń przeplatająca się z bielą, piękny taras i kolumny. Czarny obrus kontrastujący z kwiatową kompozycją, brzoskwiniowy akcent i kolorystycznie dobrane herbatki jako podziękowania. Wszystkie te elementy złożyły się w spójną całość.

Podczas gdy Panna Młoda szykowała się na mieście, my czekaliśmy. A minuty wydłużały się w nieskończoność. Zegar odmierzał nieuniknione. Do pokoju co chwilę pukał ktoś z gości w poszukiwaniu innych gości. To brat wpadł wyprasować ciuchy, potem drugi przyszedł podpatrzeć zdenerwowanie Młodego i dodać mu otuchy żartami. Do załatwienia zostało jeszcze kilka spraw: kwiaty, podarunki dla gości, powiedzeniu mamie tego, a tacie tamtego. Więc Michał biegał, dopinał rzeczy na ostatni guzik, dając głowie chwilę wytchnienia od myślenia o tym, co nadejdzie.

Czy w tym na pozór spokojnym obrazku były nerwy? Czy żarty były śmieszne i czy ktoś w ogóle oglądał puszczonego Jasia Fasole?

Przygotowania Pana Młodego, jak to w życiu bywa, były mniej nerwowe niż Panny Młodej. Pojawiło się mniej gonitwy. Koszulę wyprasowała przyjaciółka. Świadek wprowadził dobry klimat, włączył głupi serial dla rozluźnienia i gdy przyszedł długo wyczekiwany czas, pomógł założyć muszkę.

Pan Młody czekał na ten najważniejszy moment w życiu.

Czekał na Nią.

Dominika w tym czasie miała swój własny nerwo-kosmos w głowie. Czy wszystko się powiedzie? Czy zdążę na czas? A co jeśli Pan Młody ucieknie? Dlaczego tak długo czekam na makijażystkę?

Gdy dołączyła do naszego wesołego pokoju na piętrze, przygotowania przyspieszyły. Do ceremonii zostało tylko parę minut. Nie było już czasu na zdjęcia zapinania sukienki. Chwila relaksu nastąpiła podczas ubierania biżuterii. Starannie. Bez pośpiechu, żeby złapać oddech.

Jeszcze tylko butonierka dla świadka, która jak na złość nie chciała się przypiąć. A czas naglił.

Panna Młoda zarządziła wyjście, więc kwiat nad poszetką musiał zostać tak jak go włożono.

Goście zebrali się już na dole, a my zostaliśmy we czwórkę. Państwo Młodzi, świadek i ja – żona świadka, pani fotograf tamtego niezwykłego dnia ślubu. Jednego z ważniejszych, poza moim własnym. Obyło się bez wzniosłych słów. Wystarczyło kilka przyjacielskich spojrzeń, żeby rozwiać wszelkie nerwy i wątpliwości.

To był ten moment.

Kto by się spodziewał, że tak to wyjdzie. Wszystko zaczynało składać się w całość. Tata Dominiki w pięknym geście odprowadził ją do przyszłego zięcia. Drogę upiększyły im kwiaty sypane przez uroczą Hanię, a po obu stronach drogi czekali goście, klaszcząc i uśmiechając się. W tle rozbrzmiewał się Canon, grany na skrzypcach. Wzruszyłam się zza aparatu.

“Świadomi praw i obowiązków…” powiedzieli sobie “Tak”, za którym poszły oklaski i buziaki.

I choć życie bywa różne, zdarzają się wzloty i upadki, tak ważnym jest by pamiętać ten dzień. Tamte słowa, mimo że emocje dawały o sobie znać i wszystko docierało jak przez mgłę. Wspomnienia mogą się zacierać, ale zdjęcia nie. Dlatego to robię, bo czuję, że tak ważne momenty muszą być udokumentowane. Nie tylko na dobre czasy, ale przede wszystkim na te gorsze, na dni pełne zwątpienia…

Na wszystko jednak przyjdzie czas. Tak samo jak nadszedł wspólny dzień celebrowania ich miłości.

Czas rozbijania kieliszków.

I czas krojenia tortu.

Gdy emocje w nich jeszcze buzowały, poszliśmy na małą plenerową sesje. Zdjęcia przy fontannie dopełniły klimatu jaki prezentował się przez cały ślub. Glamour. Klasa. Elegancja francja.

Potem zrobiło się jakby ciszej. Bliżej. Namiętniej.

Niczym Piękna i Bestia,
posągowa Panna Młoda i szepczący Pan Młody.
Ich czułe uniesienia pod welonem,
miłość pod jego powiekami, gdy czuł zapach jej skóry.
Jej szczery, choć subtelny uśmiech, gdy dotykał szyi…
Pragnący siebie nawzajem, każde na swój sposób,
nieugięcie, wytrwale.
Kochając czule, namiętnie,
Bez kompromisów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *